Czasem wypuszczam zdania w pustkę, żeby sprawdzić, co się stanie. Ale już nie z nadziei, a z nawyku. Mam niewiele wspomnień z dzieciństwa, więc może dlatego te, które się zachowały, są tak wyraźne. Na pomarańczowobrązowym tapczanie, we wrzosowym pokoju, w środku lata. Tam jestem. Słyszę, że za oknem bawią się inne dzieci, są razem. Można siedzieć na środku ulicy, nic tu nie jeździ. Ktoś mnie woła, bardzo chcę i nie potrafię dołączyć. Zastygam, mimo upału wchodzę pod pierzynę. Cisza. Ile bym dała, żeby mnie jeszcze ktoś zawołał. Uznał za swoją, chciał znać.
Reposted from fajnychnielubie